Słyszałem krzyk, gdy wmawiali mi, że to śpiew.
Dźwięk topionych ambicji, wolności zew.
Wieczny bal, osobistości niezliczone.
Witaj królu, załóż swą szyderstw koronę.
Już Ci służę, czynem i radą…
Wpierw podnieś swe truchło,
Gdyż ciało było Ci wadą.